Lamborghini LM002 to SUV wszech czasów i basta. Nie było i nigdy nie
będzie drugiego takiego. To połączenie sportu, użytkowości i pojazdu
w najlepszym znaczeniu tych słów. To samochód nie mniej sportowy niż
terenowy, a wszystko pod legendarną marką, przykryte karoserią budzącą
lęk nawet u żołnierzy jeżdżących na co dzień transporterami.
Gdy w latach 70. wojsko amerykańskie złożyło zamówienie na samochód terenowy, Lamborghini postanowiło spróbować swoich sił. Zbudowało dla amerykańskiego koncernu Mobility Technology International 4-osobowe buggy z silnikiem umieszczonym z tyłu. Do napędu posłużył silnik Chryslera 5,9 l. Auto miało napęd na cztery koła, automatyczną, 3-biegową przekładnię, wyciągarkę i miało kosztować 25 tys. dol.
Samochód o nazwie Cheetah zaprezentowano na salonie w Genewie w 1977 roku. Samochód okazał się klapą. Silnik był zbyt masywny i za słaby dla stosunkowo ciężkiego nadwozia (ponad 2 tony), pomimo zastosowania poszycia z tworzyw sztucznych. Ponadto motor umieszczony z tyłu powodował problemy z trakcją. Zły rozkład mas sprawił, że nie dało się nim jeździć tak szybko, jak chciało wojsko i zakładał producent. Co najgorsze, jedyny stworzony Cheetah podczas prób został kompletnie zniszczony.
Mimo to firma się nie poddała. Na genewskim salonie w 1981 roku zaprezentowano model LM-001. Auto przypominało naszego głównego bohatera z wyglądu, ale pod względem konstrukcyjnym był to Cheetah z nieco bardziej obszernym nadwoziem. Karoseria była bardzo kanciasta, a jej duże, płaskie powierzchnie nie były wymysłem designerów, lecz efektem koncepcji Lamborghini Militari (skrót LM). Na takich powierzchniach łatwo dało się zamontować płyty pancerne, których miały użyć armie podczas walk na terenie wroga.
Mimo wcześniejszych niepowodzeń nie zrezygnowano z umieszczenia silnika z tyłu, za to go wzmocniono. Projektanci myśleli już wtedy o zastąpieniu jednostki AMC silnikiem własnej produkcji V12. Niestety, tak jak poprzednik, LM001 fatalnie się prowadził, a ponadto miał kłopoty z chłodzeniem.
Rozwiązaniem tych problemów mogło być tylko umieszczenie silnika tam, gdzie powinien się on znajdować. Dlatego też rok później powstał zmodyfikowany samochód o oznaczeniu LMA (A pochodzi od słowa „Anteriore”, które z kolei oznacza ‘silnik z przodu’).
Pod potężną maskę trafił już silnik Lamborghini V12, a konkretnie motor pochodzący z modelu Countach. Oczywiście ze względu na nietypowe warunki pracy trochę go zmodyfikowano. Przede wszystkim przystosowano do spalania benzyny niskiej jakości, o niskiej liczbie oktanowej. Zmodyfikowano też układ dolotowy, zamontowano dodatkowe filtry powietrza, które miały chronić silnik w warunkach pustynnych.
Dzięki umieszczeniu silnika z przodu za kabiną powstał bagażnik, który mógł być dostosowany do przewozu żołnierzy. Aby skusić potencjalnych odbiorców, zainstalowano w aucie mocno rozbudowany system nawigacji satelitarnej.
W 1983 roku zaprezentowano kolejne dwie wariacje na temat modelu LM. Powstał LM003, w którym silnik Lamborghini zastąpiono jednostką wysokoprężną. Takie były wymagania potencjalnych odbiorców (oczywiście mowa o wojsku). Mimo użycia dość dużego, 6-cylindrowego, 3,5-litrowego diesla produkcji VM osiągi wyglądały słabo w porównaniu z benzynowym V12.
Na zupełnie innej koncepcji opierał się drugi wariant LM. Było to LM004, które napędzał silnik Lamborghini, ale nie z Countacha, lecz z wyścigowej łodzi motorowej. Jednostka o pojemności 7 l, mimo lepszych parametrów niż poprzednia, zwiększała masę, co nie przyniosło żadnych korzyści.
Przez kilka kolejnych lat dopracowywano LMA. Mimo pierwotnej koncepcji pojazdu wojskowego kierownictwo firmy widziało, że znalezienie armii chętnej na zakup LMA będzie trudne. W związku z tym wraz z projektem militarnym równolegle pracowano nad modelem cywilnym, przeznaczonym dla bogatych szejków arabskich.
W 1986 roku na salonie w Brukseli pokazano LM002, czyli dopracowane LMA dla odbiorców prywatnych. Samochód mimo pierwotnego kształtu i charakteru nie był już pojazdem użytkowym, ale bogato wyposażonym, luksusowym SUV-em (choć wtedy jeszcze nikt by go tak nie nazwał) w cenie ok. 100 tys. dol. Kabinę wykończono drewnem i skórą. Na pokładzie było wszystko to, co miały luksusowe limuzyny, czyli m.in. radio, klimatyzacja i elektrycznie sterowane szyby.
Co ciekawe, udało się wreszcie znaleźć wojskowego klienta. Armia Arabii Saudyjskiej zamówiła 40 egzemplarzy nieco gorzej wyposażonych niż odmiana cywilna, ale za to z karabinem maszynowym na pokładzie.
W 1988 roku zaprezentowano LM002 w odmianie sportowej. Był on przeznaczony do Rajdu Paryż-Dakar. Wnętrze odchudzono do maksimum, wyposażono je w niezbędne, sportowe akcesoria i klatkę bezpieczeństwa, a moc silnika zwiększono do 600 KM. Wzmocniono zawieszenie i zamontowano system GPS. Za kierownicą miał zasiąść nie byle kto, bo legendarny Sandro Munari, ale start nie doszedł do skutku.
To tyle z historii. Teraz przyjrzyjmy się konstrukcji, bo jest ona bardzo interesująca.
Samochód, jak klasyczna terenówka, został zbudowany na ramie stalowej. Jednak w przeciwieństwie do typowych prawdziwków nie ma zawieszenia składającego się ze sztywnych mostów, lecz z niezależnych wahaczy poprzecznych, tak jak – chcąc nie chcąc – w konkurencyjnym Hummerze. Z tą różnicą, że Hummer miał zwrotnice ze zwolnicami1. LM002 nie potrzebował takiego rozwiązania.
Dzięki konstrukcji zawieszenia LM miał imponujący prześwit wynoszący 30 cm. Uzyskano to również dzięki ustawieniu całego układu napędowego maksymalnie wysoko. Wał tkwi właściwie w kabinie i obudowany jest tunelem, który mocno ogranicza przestrzeń pasażerską. Mechanizmy różnicowe nie dość, że są wysoko nad nawierzchnią, to jeszcze ich zabezpieczenie przed uszkodzeniem jest wyjątkowo solidne. Cała konstrukcja spodu auta jest niemal pancerna.
Nadwozie było ogromne, choć jak na dzisiejsze standardy klasy SUV w Stanach Zjednoczonych nie aż tak bardzo. Długość to 4,9 m, szerokość 2 m, a wysokość 1,8 m. Niestety, zawieszenie nie sprawdzało się podczas manewrowania na parkingu. Przednie koła nie skręcały się zbyt mocno, a średnica zawracania wynosiła ponad 12 m.
Jak już wspomniałem, silnik V12 o pojemności 5,2 l pochodził z Lamborghini Countach. Jego moc w LM002 to 450 KM przy 6800 obr./min, a moment obrotowy 500 Nm przy 4500 obr./min. Do zasilania silnika w paliwo użyto sześciu gaźników Weber pozwalających na spalanie niskooktanowego paliwa. Mimo to osiągi są niesamowite. Prędkość maksymalna – 210 km/h. Przyspieszenie do 100 km/h zajmowało niespełna 8 s przy masie 2700 kg. Wszystko przy wyścigowym ryku układu wydechowego, którego budowa niewiele odbiega od tego w Countachu.
Wadą jest oczywiście zużycie paliwa, wynoszące ok. 30 l/100 km. Na szczęście zasięg nie jest taki mały za sprawą 300-litrowego zbiornika paliwa. To kiepskie pocieszenie, ale i tak sensowne rozwiązanie.
Moment obrotowy przenoszony był na koła poprzez 5-stopniową, manualną skrzynię biegów połączoną z reduktorem. W skrzyni rozdzielczej znalazło się miejsce na mechanizm różnicowy z 75-procentową szperą i możliwością pełnej blokady, więc kierowca mógł wybierać pomiędzy trybem 2WD a 4WD na asfalt. Przedni mechanizm różnicowy wyposażono w szperę 25%, tylny – 75%. Reduktor był synchronizowany, co pozwalało włączać go podczas jazdy.
Niestety, dużą niedogodnością były manualnie sterowane sprzęgiełka w przednich kołach. Aby rozłączyć przednią część układu napędowego, kierowca musiał zrobić to ręcznie odpowiednim kluczem.
Aby przenieść tak dużą moc na nawierzchnię o nie zawsze twardej strukturze, potrzebne były potężne koła. Lamborghini złożyło specjalne zamówienie do Pirelli na wyjątkowe opony, zresztą tak jak w przypadku niektórych supersamochodów. Włoski producent wykonał gumy o rozmiarze 325/65 R17 o dość uniwersalnej rzeźbie bieżnika. Mają one rzeźbę typowego, lekkiego ateka2 doskonale sprawdzającą się na pustyni, ale musiały też podołać innemu wyzwaniu.
LM002 rozpędzał się do 210 km/h i w tych czasach był najszybszą terenówką świata. Pirelli Scorpion miały indeks prędkości V (do 240 km/h). Ponadto opony przystosowano do jazdy bez powietrza. W przeciwieństwie do Hummera nie pokuszono się o centralną instalację pompowania kół.
Wnętrze – znów podobnie jak Hummerze – nie było zbyt obszerne. Wszystko za sprawą centralnego tunelu, w którym schowano wał napędowy. Pasażerowie mają do dyspozycji cztery oddzielne fotele. Kokpit przypominał auta sportowe z lat 80. Sportowa kierownica nie ułatwiała manewrowania, a i do obsługi skrzyni biegów i sprzęgła potrzeba było nie lada siły. Sama jazda wymaga krzepy, ale samochód prowadzi się bardzo dobrze dzięki dobremu rozkładowi mas (50/50 przód/tył) i znakomicie zestrojonemu zawieszeniu. Hamulce składały się z tarcz z przodu i bębnów z tyłu i wykonywały kawał solidnej roboty.
Jak widać, konstrukcja LM-002 była zbliżona do Hummera, ale to amerykański produkt wybrała U.S. Army. Może Amerykanie nie mają gustu, ale dzięki temu „Rambo-Lambo” jest dziś tak kultowy. „Rambo-Lambo” – to nie mój wymysł. Tak ochrzczono za oceanem ostatnią partię LM002 przeznaczoną na tamten rynek. Model nazywał się konkretnie LMAmerican i wyposażono go m.in. w chromowane elementy zewnętrzne, kilka wizualnych dodatków i aluminiowe felgi. Ta limitowana seria zakończyła produkcję kultowego Lambo w 1993 roku. Już nigdy nie powstał tak imponujący pojazd terenowy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz