Wszystko o samochodach: Rodzinnie i sportowo? – Irmscher Orlando 2.0D Streetclub (2012)

środa, 23 maja 2012

Rodzinnie i sportowo? – Irmscher Orlando 2.0D Streetclub (2012)

Bywają takie samochody, które łączą zalety aut sportowych i rodzinnych. Taki chciałby być też Chevrolet Orlando z 2-litrowym turbodieslem przygotowany przez niemiecką firmę Irmscher.

Bankrutujące Daewoo parę lat temu zostało przejęte przez koncern GM i w Europie przemianowane na Chevroleta. Żeby Corvette nie była łączona z tanimi samochodami niemal dla każdego, Amerykanie zdecydowali, że na Starym Kontynencie ich flagowy sportowy wóz będzie oferowany pod marką Corvette.

Tymczasem jako Chevrolety sprzedawane są samochody takie jak Orlando, czyli mieszanka kombi, vana i SUV-a. To 7-osobowe auto może służyć przede wszystkim jako pojazd przewożący rodzinę, jednak znana z tuningu Opli firma Irmscher postanowiła sprawdzić, czy Orlando ma w sobie choć trochę sportowego ducha.

Inżynierowie postawili na odmianę z turbodoładowanym wysokoprężnym silnikiem o objętości skokowej 2,0 l. Wybrano wersję o mocy 163 KM przy 3800 obr./min i maksymalnym momencie obrotowym 360 Nm przy 2000 obr./min. Auto ma zainstalowaną manualną, 6-biegową skrzynię przekładniową. Napęd realizowany jest przez przednie koła.

Mechanicy tunera pod maskę wszczepili dodatkowy chip, dzięki któremu moc wzrosła do 180 KM przy 3200 obr./min, a maksymalny moment obrotowy do 450 Nm. Testujący ten wóz dziennikarze zauważyli, że dźwięk uruchamianej na zimno jednostki napędowej przez dłuższą chwilę nie pozostawia wątpliwości, że motor spala olej napędowy. Na szczęście uciążliwe klekotanie nie trwa długo.

Testerów bardziej irytuje jednak inna sprawa. Chodzi o koszmarnie dużą turbodziurę, która może być do zaakceptowania w pojeździe sportowym, w którym często montuje się duże turbosprężarki. Tutaj natomiast urządzenie doładowujące jest małe, a problem pozostaje. Najprawdopodobniej to wina elektroniki.

Pomiary wykazały przyspieszenie do 100 km/h w 9,90 s, czyli o 0,60 s szybciej niż rozpędza się auto seryjne (pomiar wg AB Sportscars). Prędkość maksymalna wzrosła o 13 km/h do 208 km/h. Lepsze osiągi okupione są wyższym zużyciem paliwa, które podskoczyło z 6,9 do 7,5 l/100 km.

Orlando po tuningu zostało obniżone o 30 mm za sprawą sportowych sprężyn i jest to podobno wyraźnie odczuwalne, bo Chevrolet dużo pewniej i spokojniej pokonuje zakręty niż samochód fabryczny. Dla niektórych wadą mogą być za to szerokie opony (235 mm) założone na 20-calowe felgi, ponieważ lubią wpadać w koleiny.

Na dwóch zdjęciach widać auto w ciemnych barwach. Samochód został oklejony matową folią, która nadaje mu interesujący wygląd. Jest to pierwsze auto, przy którym Irmscher zaprosił do współpracy firmę zajmującą się produkcją folii. Nietypowo wygląda okleina wokół bocznych okien, która przywodzi na myśl tę stosowaną często w tzw. mułach testowych do maskowania wyglądu.

Według osób testujących Orlando nic nie stracił ze swoich zalet samochodu rodzinnego, jednak nie zauważono u niego sportowej żyłki. Czyli rodzinnie – tak, sportowo – nie.